Trochę o Wielkanocy...
Dodane przez Eric dnia 03/19/2008 11:46:05

Trochę o Wielkanocy...


Wielkanoc. Tak, to temat najnowszego felietonu, który powstał tylko dzięki temu, że po pierwszym nikt mnie nie wyrzucił. Ten tekst będzie, z racji na temat (wiem, że to dziwne) śmiertelnie poważny i jeszcze bardziej nudny (tu już z racji nie na temat, ale na informację). No, choć może nie do końca... Nie chciałbym zaczynać od tego, że Wielkanoc odbywa się w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. No bo z tym nie jest tak do końca, o nie. Jak w Wikipedii możemy się dowiedzieć „Ta skomplikowana zasada jest w istocie przełożeniem na solarny w swej naturze kalendarz juliański konkretnej daty 15 Nisan z religijnego kalendarza hebrajskiego, który jest kalendarzem lunarno-solarnym. Data 15 Nisan wyznacza w kalendarzu hebrajskim początek święta Paschy, wokół którego działy się wydarzenia zbawcze.” No dobrze. Tylko, że jak ktoś chce się o czymś dowiedzieć (przynajmniej według mnie) powinien to dostać na talerzu, i że się tak wyrażę już gastronomicznie, powinien zostać tym niesamodzielnie nakarmiony. Czyli bez filozoficznych zagadnień, które polegają tylko na tym, że im więcej myślimy – tym mniej wiemy. Ja postaram się to opisać w sposób mniej więcej ciekawy, by każdy wiedział „Co i jak”.

Zanim przejdę do przeszłości zacznę od teraźniejszości. Czy wiecie, że uczestniczycie w prawdopodobnie najwcześniejszej Wielkanocy w waszym życiu ? Nie, nie jest to mój wymysł. Wielkanoc odbyć się może NAJWCZEŚNIEJ 22 marca, a najpóźniej 25 kwietnia. Czyli, wątpliwe jest, byśmy doczekali wcześniejszej Wielkanocy w przeciągu 8 lat. Co ciekawe, Wielkanoc, jest jak Słońce w Układzie Słonecznym – od daty tego Najważniejszego święta (jego sens jest podstawą wiary chrześcijańskiej) zależne są m.in. Środa Popielcowa, Zesłanie Ducha Świętego, czy Boże Ciało. Także możemy więc powiedzieć że jest to iście kulminacyjny moment życia Kościoła. Przejdę może do ciekawostek ogólnoświatowych.

Wielkanoc, podobnie jak wszystkie ważne święta, jest na całym świecie, obchodzona stosunkowo inaczej. W Niemczech, u naszych zachodnich sąsiadów, Święta są raczej bardziej „metodą” urlopu, niż przeżycia duchowego. Ich głównym zdaniem, jest – dla dzieci – szukanie jajek w ogrodzie (przeważnie jest to zajęcie całodniowe) – dla dorosłych – spotkanie rodzinne. Nie święci się pokarmów – nie ma wielkich uroczystości. Ciekawiej sytuacja ma się z...Włochami. Przeczytałem ciekawe powiedzenie „Natale con tuoi, Pasqua con chi vuo” - Boże narodzenie spędzaj z rodziną, Wielkanoc - z kim chcesz. Włosi przeważnie spędzają święta więc – poza domem. I choć bardziej konserwatywni mogą się oburzyć to ja jawnie stwierdzam że jest to naprawdę interesująca forma spędzania świąt. Podróże odbywają się w Poniedziałek Wielkanocny (u Włochów "Mała Wielkanoc"), czyli w dzień gdzie ogólna radość jest jak najbardziej wskazana. Na Wielkanocnym stole w Italii podawana jest cielęcina bądź baranina – w tej świątecznej dziedzinie lepsi jesteśmy tylko my. Ale tak na wszelki wypadek – gdyby ktoś spróbował wycieczek w poniedziałek – nie róbmy tego, u nas w ten dzień można skończyć bardzo...mokro. Tak jest w krajach, skąd wywodzą się papież, i gdzie znajduję się Stolica Apostolska z której w każdą Wielkanoc rozlega się na cały świat „Urbi et Orbi” – Miastu i Światu. A jak to jest na innych kontynentach ?
W Ameryce jest tylko jeden dzień świąt – Niedziela. Jak już tradycyjnie – tam również nie ma święconki. Amerykanie jak świętują tak jedzą – ich głównym daniem, jest szynka z ziemniakami...ech...trochę jednostajne. Europejskiego Zająca za Oceanem wygryzł Królik, który wiedzie swój żywot Wielkanocnej zabawki dlatego, że w dawnych czasach bogini Eastre (Wielkanoc w ang. Easter) czczona była za pośrednictwem... tak, królika właśnie. Choć już w żadnej książce nie mogę znaleźć dlaczego, u licha, pogańska bogini, miała wpływ na najbardziej Chrześcijańskie święto ? No cóż...Amerykanie to dziwny naród. W Stanach tego dnia odbywają się uroczyste parady – najsłynniejsza – to parada nowojorska. W Japonii...No tam nie ma Wielkanocy. Przynajmniej na razie. Czemu? Ponieważ mieszkańcu Kraju Kwitnącej Wiśni zaczynają przejmować od na święta ! Przykładem jest Boże Narodzenie. Niestety – Japończycy traktuje te święta komercyjnie – na zasadzie „Koji o popatrz, a na tym święcie zarobimy fortunę !” – „No to dawaj do naszego kalendarza”. Boże Narodzenie jest oczywistym przykładem takiego święta, lecz Wielkanoc nie jest zbytnio „dochodowym” świętem – dlatego Japończyków nie zbyt interesuje ten dzień.

I to może na tyle o podróżach. Teraz chciałbym ostatnie pół kartki poświęcić na typowe symbole Wielkanocy. Pisanka może na początek – bo to najbardziej rozpowszechniona tradycja. Pisanki wzięły swój początek ...w Persji ! Czyli kraju jak najbardziej muzułmańskim, co jednak jest skojarzeniem jak najbardziej mylnym – bo przecież zwyczaj ten narodził się, nim ktokolwiek usłyszał o Wielkanocy. Kiedyś służące do dekoracji, dziś w Wielkanoc niesione (w Polsce jak wiemy) do święconki symbolizują początek życia oraz nadzieję. Nadzieję na to że Chrystus zmartwychwstanie i wyjdzie z grobu niczym pisklę z jajka. W Polsce mają one wiele wspólnego z opłatkiem. Czemu ? Bo to jajkiem dzielimy się przed rozpoczęciem „właściwych” świąt. I tak samo jak przed tym grudniowym świętem, jest to symbol naszej wzajemnej sympatii, miłości i przyjaźni. Piękny Znak Pokoju. Tylko niech nikt nie spróbuje dzielić się oryginalnym Jajeczkiem Faberge. Jajeczka Faberge to pięknie wykonane, warte niekiedy, wiele milionów dolarów. Ich początki sięgają carskiej Rosji, choć po wkroczeniu komunistów ze względu na „obalenie” wraz z carem Chrystusa w tym kraju, zwyczaj jakichkolwiek oficjalnych obchodów w Rosji zaniechano. Magia pisanek ogarnia wszystkich – istnieje aż 7 popularnych rodzajów jajek ( m.in. Kraszanki, Pisanki, Oklejanki, Nalepianki).

Ten wywód chciałbym zakończyć w taki oto sposób. Choć te święta nie są tak komercyjne i nagłaśniane, to są najważniejsze. Jest to tryumf ducha nad materią. Na tym święcie nie można zarobić materialnie, za to można się wzbogacić duchowo. Słowa „Urbi et Orbi” niezmiennie wprowadzają w nostalgię, szczególnie gdy przypominamy sobie to ostatnie dla nas jako Polaków – to z marca 2005 roku, gdy ostatni raz zobaczyliśmy naszego papieża – Jana Pawła II. Nauczymy się, że nie wszystko co daje zysk materialny jest tylko dla nas dobre. Choć raz zatrzymajmy się. I wiem, że przede mną pisało tak miliony, a i tak nic to nie dawało, to ja ciągle będę mówił. Nie ma świąt bez ducha i nie ma ducha bez ludzi. Zatrzymajmy się. Wszak maratony bywają groźne.


Buona Pasqua!

A.S.